Inżynier i menedżer, były minister gospodarki morskiej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Ukończył Wyższą Szkołę Morską w Gdyni, studia podyplomowe, a także szereg kursów w zakresie zarządzania i finansów. Pracował na statkach zachodnich armatorów jako oficer, a także w firmach transportowych i budowlanych. Zajmował kierownicze stanowiska w spółkach prawa handlowego. W Kancelarii Prezydenta RP był ekspertem ds. gospodarki morskiej i bezp. energetycznego. Od listopada 2011 r. w kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości (Komitet Polityczny). W PE pracuje już drugą kadencję. Członek ważnej Komisji - Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE). Więcej

Aktualności

7 grudnia 2013 • PublikacjePrawda o gazoporcie, czyli o tym jak rząd D. Tuska lekceważy bezpieczeństwo energetyczne kraju

Kiedy w 2001 r. został powołany rząd koalicji SLD-UP-PSL, jedną z pierwszych decyzji Leszka Millera było zerwanie kontraktu na dostawę gazu z kierunku norweskiego, co bo jednoznacznym sygnałem zahamowania dywersyfikacji dostaw energii do Polski. Decyzja ta została przyjęta wbrew polskiej racji stanu, a osoby, które ją podjęły, do dnia dzisiejszego niestety nie poniosły za nią odpowiedzialności. Skutkiem tych działań było pogłębienie się zależności energetycznej Polski wobec dostaw pochodzących z Rosji, obecnie zasadniczo jedynego dostawcy gazu. Taki niebezpieczny stan rzeczy spowodowany jest w dniu dzisiejszym nie tylko przez wspomniane odrzucenie dostaw ze Skandynawii, ale również całkowicie bierną postawą rządu, przede wszystkim D. Tuska oraz R. Sikorskiego, mającą miejsce w kontekście zbudowanego przez Rosjan gazociągu północnego (tzw. Nord-Stream). Od południa naszej suwerenności energetycznej zagraża gazociąg południowy (tzw. South-Stream), którego budowa rozpoczęła się w ostatnim czasie. W rezultacie Europa Środkowowschodnia, w tym również Polska, nie może być pewna utrzymania dostaw gazu z kierunku wschodniego, co ułatwia Kremlowi manipulacje za pomocą sprawdzonej już metody „przykręcania kurka”, jako sposobu karania za polityczne nieposłuszeństwo. Doświadczyła tego wielokrotnie Ukraina, było to niestety również udziałem Polski. Moskwa, mając do dyspozycji dwa tak potężne gazociągi, umiejscowione na północy oraz południu kontynentu, może dostarczać nimi gaz do kontrahentów z Europy Zachodniej, omijając przy tym nasz region i mogąc przez to zdobywać na jego terytorium kolejne wpływy polityczne i gospodarcze, skazując naszą gospodarkę narodową i społeczeństwo na brak dostaw gazu, jednego z najbardziej podstawowych surowców energetycznych w Polsce. To wszystko dzieje się w sytuacji światowych i europejskich gwałtownych przemian na rynkach energetycznych, czemu towarzyszy wzrastająca konsumpcja energii w Chinach, zwiększenie wydobycia łupków w Stanach Zjednoczonych oraz niepewna sytuacja na Bliskim Wschodzie. Rzecz idzie zatem o zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego kraju, które daje w ten sposób gwarancję budowy niezależnego państwa, w pełni suwerennego i mogącego skutecznie opierać się oddziaływaniu międzynarodowemu oraz zdolnego do ochrony swoich podstawowych interesów gospodarczych.

Zasadniczym elementem strategii na rzecz wzmacniania bezpieczeństwa kraju jest inicjowanie i uczestniczenie w realizacji inwestycji, które służą lub wspierają osiągnięcie tych celów. Analizując zagadnienie infrastruktury, nie można pominąć najważniejszej pod względem bezpieczeństwa energetycznego inwestycji w Polsce, która została zlokalizowana w województwie zachodniopomorskim. Mowa tu o tzw. „gazoporcie”, czyli porcie gazu ziemnego LNG, który jest wciąż jeszcze konstruowany na terenie Świnoujścia. Jego budowę zainicjował w 2006 r. ś.p. Prezydent RP prof. Lech Kaczyński, co miało miejsce podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego, czyli organu doradczego głowy państwa, zajmującego się sprawami bezpieczeństwa wewnętrznego oraz kwestiami ochrony przez zagrożeniami zewnętrznymi. Ustalenia podjęte w trakcie tego spotkania, stały się podstawą do podjęcia przez rząd Prawa i Sprawiedliwości decyzji związanych z ustaleniem warunków planowanej inwestycji, jej lokalizacją oraz przygotowaniem do zawarcia kontraktów na dostawę gazu. Prezydent Kaczyński od samego początku prezentował bowiem konsekwentne stanowisko, ażeby sprawę załatwić w sposób kompleksowy. Chodziło o to, aby nie tylko przeprowadzić prace projektowe i budowlane oraz zagwarantować należyte ich finansowanie, ale jednocześnie zapewnić dostawy gazu, dywersyfikując tym samym źródła jego pochodzenia. Budowa terminala LNG w Świnoujściu została uznana przez Radę Ministrów, działającą ówcześnie pod kierownictwem Jarosława Kaczyńskiego, za inwestycję o charakterze strategicznym dla Polski i jej bezpieczeństwa energetycznego, a po konsultacjach z ekspertami, termin zakończenia prac oznaczono na koniec czerwca 2014 r.

Podkreślenia wymaga, że powstający w Świnoujściu terminal jest pierwszą oraz jednocześnie tak dużą instalacją w rejonie Morza Bałtyckiego, zapewniającą możliwość odbioru gazu skroplonego, dostarczanego do Polski, nie jak było do tej pory, za pomocą gazociągu, a przywożonego specjalnymi statkami (tzw. gazowcami), za pośrednictwem niezależnej i wolnej drogi morskiej. Ma on przede wszystkim służyć dywersyfikacji dostaw gazu do Polski, a tym samym zapewnić bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju. Natomiast, po włączeniu gazoportu do sieci przesyłowej, i w miarę posiadanych nadwyżek w bilansie energetycznym państwa, powinien umożliwić sprzedaż importowanego przez stronę polską gazu, do naszych południowych sąsiadów oraz na Bałkany, pozwalając również i tym państwom na częściowe uniezależnienie się od dostaw gazu z kierunku wschodniego. Wedle dokumentacji projektowej terminal, w pierwszym etapie jego eksploatacji, ma posiadać zdolność do odbioru 5 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie. W kolejnym etapie możliwe będzie zwiększenie zdolności odbiorczej do 7,5 mld m sześć. rocznie. Ta druga wartość stanowi około 50 proc. obecnego rocznego zapotrzebowania na gaz w Polsce; jak łatwo zatem obliczyć – obecnie nasz kraj zużywa około 14 mld m sześc. tego paliwa w ciągu każdego roku. Tendencja ta ma zaś charakter wzrostowy, chociażby ze względu na skrajnie niefortunny fakt odchodzenia przez naszą gospodarkę od węgla, jako skutku całkowicie nieudolnie przeprowadzonych, a przez to przegranych przez D. Tuska negocjacji w sprawach polityki klimatycznej UE. Istota funkcjonowania, a zarazem zasadnicza wartość związana z funkcjonowaniem terminala, związana jest z jego pełną otwartością na dostawy z zewnątrz. Możemy zatem, jako Polski odbiorca, importować gaz z dowolnego kierunku i to po takich cenach, jakie będą dla nas najkorzystniejsze, a zarazem dostępne na coraz bardziej konkurencyjnych rynkach światowych. Przykładowo, zamówiony przez nas gaz może przypływać z Bliskiego Wschodu, jak również – co zapewne stanie się już niedługo możliwe – ze Stanów Zjednoczonych. Wspomniana już zwiększająca się konkurencyjność poszczególnych dostawców oraz duża podaż paliwa gazowego na rynkach światowych oraz spotowy (spot – to rodzaj szybkiej sprzedaży) charakter sprzedaży, muszą w dalszej perspektywie zaowocować obniżeniem ceny gazu dla jego odbiorców końcowych. W tym kontekście zakończenie budowy terminala powinno stanowić przeciwwagę dla dostaw z Rosji, której płacimy za gaz cenę najwyższą spośród wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej. Co więcej, obecnie z kierunku wschodniego importujemy aż 60 % krajowego zapotrzebowania na paliwo gazowe, co Kreml może w każdej chwili wykorzystać i co już zrobił – wszyscy pamiętamy słynne „przykręcanie kurka” zimą 2008/2009. Ukończenie budowy gazoportu, w połączeniu ze zwiększeniem krajowego wydobycia, a przede wszystkim wzmożonej eksploatacji złóż łupkowych, pozwoliłoby praktycznie na całkowite uniezależnienie się od dostaw gazu z Rosji. Chyba po raz pierwszy w najnowszej historii, moglibyśmy stać się państwem w pełni niezależnym, za sprawą jednego z najważniejszych surowców energetycznych, jakim jest paliwo gazowe. Nasza gospodarka mogłaby w ten sposób stać się bardziej odporna na wciąż płynące naciski i ewidentne groźby płynące z kierunku wschodniego. Również i sami konsumenci nie musieliby obawiać się kolejnych podwyżek cen za ogrzewanie, które są największym obciążeniem budżetów milionów polskich rodzin. Co więcej, wydatnie zwiększyłaby się siła oddziaływania geopolitycznego naszego kraju, szczególnie w obszarze Europy Środkowowschodniej.

Donald Tusk, po tym jak doszedł do władzy, przeszło do lata 2008 r., a więc przez prawie rok czasu, zastanawiał się nad samą koniecznością kontynuowania budowy gazoportu. Sam proces inwestycyjny, realizowany pod rządami obecnej ekipy, jest zaś pasmem kolejnych poważnych zaniedbań oraz pojawiających się z dużą częstotliwością skandali. Już na samym początku z opóźnieniem rozpoczęto prace budowlane, gdyż rząd PO-PSL nie potrafił poradzić sobie z koniecznością niezwłocznego zaktualizowania dokumentacji projektowej i środowiskowej. Terminowość prac konstruktorskich była również nadwyrężana za sprawą przekształceń własnościowych w obrębie spółki budującej terminal. Spowodowane przez rząd PO masowe bankructwa zakładów budowlanych, które zostały wyniszczone przy okazji budowy autostrad, miały ogromny wpływ na zahamowanie prac w gazoporcie. Przykładem tego był fakt, że w sierpniu 2012 r. spółka Hydrobudowa, która była podwykonawcą konsorcjum budującego gazoport, popadła w ogromne zaległości finansowe, skutkujące wstrzymaniem prac, w tym zejściem pracowników z placu budowy. Na przełomie lat 2012/2013 media podały, że włoska prokuratura podejrzewa szefa włoskiego koncernu Saipem, przeprowadzającego inwestycję, o łapówkarstwo. W wyniku postawienia zarzutów, prezes tej spółki podał się do dymisji. W międzyczasie również do dymisji podał się Minister Skarbu Państwa M. Budzanowski, osobiście odpowiedzialny za postępy – a raczej ich brak – w budowie gazoportu, zaś kolejni prezesi Polskiego LNG (spółki zarządzającej budową oraz mającej później eksploatować gazoport) byli odwoływani ze stanowisk. Te wszystkie zaniedbania oraz brak należytej staranności po stronie kolejnych ministrów w rządzie D. Tuska, jak i samego premiera, spowodowały, że gazoport nie będzie oddany w początkowo planowanym terminie. Według pierwotnych planów rządu Jarosława Kaczyńskiego, miał zostać przekazany do użytku do 30 czerwca 2014 r. Jeszcze w marcu 2013 r. odwołany obecnie Minister Skarbu Państwa M. Budzanowski publicznie zapewniał, że „[...] gazoport będzie oddany do użytku w 2014 roku”. We wrześniu 2013 r., podpisano jednak dokument, w którym władze wyraziły zgodę na półroczne opóźnienie w realizacji kontraktu. Terminal, wedle nowych założeń, ma być zatem gotowy do 30 grudnia 2014 r., a zatem z poważnym 6. miesięcznym opóźnieniem. Nie jest to jednak termin ostateczny, jeżeli zważy się na dotychczasowy stan zrealizowanych prac oraz zakres opóźnień w wykonywaniu przyjętego harmonogramu poszczególnych robót. Obecnie wykonanych jest 67 % prac, do czego trzeba jedna dodać czasochłonne czynności związane z rozruchem instalacji regazyfikacyjnej oraz ewentualne poprawki. Nawet nowoprzyjęta data, przypadająca na koniec 2014 r., staje pod wielkim znakiem zapytania. Dotrzymanie zaś tego terminu jest niezwykle istotne, ponieważ wyznacza on czasową granicę, w ramach której zobowiązani jesteśmy do przyjęcia pierwszego transportu płynnego gazu, który przypłynie z Kataru. Nadmienić należy, że w ramach kontraktu z Katarczykami, nawet jeżeli nie będziemy mogli tego surowca odebrać, to i tak za ten niedostarczony gaz będziemy musieli zapłacić – podpisany kontrakt opiera się bowiem na formule "bierz lub płać" (take or pay). Na skutek fatalnej koordynacji w budowie gazoportu, za którą osobistą odpowiedzialność ponoszą kolejni Ministrowi Skarbu Państwa w rządzie D. Tuska, może się zatem zdarzyć, że będziemy płacili za gaz, który nie będzie mógł nam być w ogóle dostarczony.

Rząd D. Tuska po raz kolejny pokazuje, że nie jest zdolny do tego, aby rządzić Polską, jest przy tym całkowicie nieprzygotowany do dokończenia budowy terminala gazowego w pierwotnie przyjętym terminie. Co więcej, lądowa część gazoportu, która według założeń rządu Prawa i Sprawiedliwości, miała kosztować 2,1 miliarda złotych, pod rządami PO będzie dużo droższa. Na początku września 2013 r. podpisano bowiem aneks, z którego wynika, że koszty wzrosną aż o 300 mln złotych, a więc o około 15 %! To wszystko zaś oznacza, że terminal nie tylko nie będzie oddany do użytku w planowanym terminie, ale również jego budowa będzie dużo droższa. Jest to jaskrawy przykład, jak funkcjonuje państwo pod rządami Platformy Obywatelskiej i jej funkcjonariuszy. Nie potrafią oni dokończyć tego, co rozpoczęło Prawo i Sprawiedliwość, nie są tym samym zdolni do tego, aby zadbać o podstawowe interesy państwa polskiego. Rzecz bowiem idzie o bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju, co musi się wiązać z ograniczeniem importu paliwa z kierunku wschodniego. Terminal daje szansę na budowę Polski, jako państwa w pełni suwerennego, dzisiejsza niezależność liczona jest bowiem w zdolności do zapewnienia sobie stałych dostaw surowców energetycznych, realizowanych w konkurencyjnych cenach, co ma istotne znaczenie dla budowy silnej gospodarki oraz poważnej pozycji państwa na arenie międzynarodowej. Tego wymaga nasza racja staniu, czego jednak D. Tusk od sześciu lat nie był i chyba nie będzie już w stanie przyjąć do wiadomości.

Marek Gróbarczyk