Inżynier i menedżer, były minister gospodarki morskiej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Ukończył Wyższą Szkołę Morską w Gdyni, studia podyplomowe, a także szereg kursów w zakresie zarządzania i finansów. Pracował na statkach zachodnich armatorów jako oficer, a także w firmach transportowych i budowlanych. Zajmował kierownicze stanowiska w spółkach prawa handlowego. W Kancelarii Prezydenta RP był ekspertem ds. gospodarki morskiej i bezp. energetycznego. Od listopada 2011 r. w kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości (Komitet Polityczny). W PE pracuje już drugą kadencję. Członek ważnej Komisji - Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE). Więcej

Aktualności

13 grudnia 2013 • Publikacje • wpolityce.plO tym, jak Donald Tusk odciął porty Pomorza Zachodniego od kontrahentów z południa

Zespół Portów Morskich Szczecin – Świnoujście jest drugim co do wielkości morskim oknem Polski na świat. Przeładowuje się tu rocznie ponad 21 mln ton towarów (dane za rok 2012), które zarówno przypływają do Polski, jak również są z niej eksportowane.

Po zakończeniu budowy portu gazu ziemnego LNG w Świnoujściu ta część Pomorza Zachodniego będzie miała strategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa gospodarczego kraju. Warunkiem koniecznym dla dalszego rozwoju portów jest ich przyłączenie do całokształtu sieci komunikacyjnej kraju. Same tereny portowe, nawet nowocześnie urządzone, nie będą miały racji bytu, bez możliwości przemieszczania towarów w głąb lądu oraz poza granice Polski. Do tego niezbędna jest dobrze rozwinięta infrastruktura, dająca gwarancję szybkiego przewiezienia towarów do miejsca przeznaczenia lub z punktu początkowego do portu.


Nabiera to szczególnego znaczenia w kontekście potrzeb samej Polski oraz państw leżących na południe od naszego kraju. Już bowiem dzisiaj ładunki, które przypływają do portów w Szczecinie i w Świnoujściu, są później przewożone do Czech, Słowacji, a nawet Węgier lub Chorwacji. Nie można ukrywać, że wzmacnia to potencjał ekonomiczny samych portów oraz całego zachodniopomorskiego regionu, które jest w sposób szczególny dotknięty strukturalnym bezrobociem, słabnącym potencjałem ludnościowym oraz brakiem dużych i stabilnie działających zakładów pracy.

Po likwidacji Stoczni Szczecińskiej Nowa przez rząd D. Tuska, porty są jedynymi jednostkami, które mają odpowiedni potencjał rozwoju oraz stanowią gwarancję podniesienia regionu z głębokiej zapaści. Warunkiem rozwoju portów w Szczecinie i Świnoujściu, mając na uwadze również wzmocnienie współpracy z państwami leżącymi na południe od Polski, było i nadal jest ich przyłączenie do szlaków drogowych, w tym ukończenie częściowo już wybudowanej drogi ekspresowej S3, która według planów powinna biec według osi północ-południe, na trasie od Świnoujścia i prowadzić do czeskiej granicy.

Tym też szlakiem miały być przewożone towary ekspediowane przez porty w Szczecinie i Świnoujściu. Budowa tej drogi jest konieczna chociażby z tego względu, że infrastruktura kolejowa, pomimo pozostawionych przez rząd Jarosława Kaczyńskiego, a niezrealizowanych po dzień dzisiejszy planów, nie pozwala na szybką dostawę towarów przy użyciu torów kolejowych. Nie działa również Odrzańska Droga Wodna, i działać zresztą w najbliższym czasie nie będzie, gdyż rząd D. Tuska w ogóle nie zabiegał o pozyskanie finansowania na jej odbudowę ze środków Unii Europejskiej w ramach programu Conecting Europe Facility, o czym pisałem na portalu wpolityce.pl, w artykule pod tytułem „Rząd zawalił budowę wodnych dróg śródlądowych … znowu!”.

Pozostaje zatem jedynie droga S3. Trasa ta jest jednak niekompletna, brakuje bowiem odcinka do Świnoujścia oraz do granicy z Czechami. Firmy transportowe jeżdżą więc przez Niemcy, co zdecydowanie wydłuża czas i zwiększa koszty. Bezpośrednio tracą na tym porty, które dostają mniej zleceń. Dokończona droga S3 to nie tylko racja stanu regionu Pomorza Zachodniego, ale również ważny element systemu komunikacyjnego kraju, dający gwarancję rozwoju całej zachodniej Polski, również tych terenów, które leżą poza obszarami metropolii Szczecina, Poznania lub Wrocławia. Ostatnio jednak D. Tusk ogłosił decyzję o przesunięciu środków, początkowo przeznaczonych na dokończenie budowy S3 na odcinku do granicy z Czechami, na rzecz sfinalizowania prac nad obwodnicą Warszawy.

To ostatnie zadanie jest jak najbardziej niezbędne, tyle że w najbliższej perspektywie budżetu unijnego na lata 2014-2020 dość jest programów finansowych, które gwarantują realizację tej inwestycji. Powstaje więc pytanie, w imię jakich racji przerywa się zaawansowaną procedurę zamówień publicznych w sytuacji, kiedy przetargi na dokończenie S3 miały być ogłoszone do końca tego roku? W imię jakich racji pozostawia się niedokończoną inwestycję, która bez swoich skrajnych odcinków traci swój pierwotny sens, jaki był związany z tym przedsięwzięciem? Jest to skrajnie nieodpowiedzialny błąd, za który wszystkim nam przyjdzie słono zapłacić. Pamiętać bowiem należy, że porty w Szczecinie i Świnoujściu są terytorialnie najbliższe dla Czech czy Słowacji lub nawet Węgier, przez co korzystanie z nich jest uzasadnione i satysfakcjonujące ekonomicznie dla obydwu storn. Pozostają one również niekwestionowaną wartością dodaną dla rozwoju polskiego życia gospodarczego. Niestety, za pomocą jednej swojej decyzji, D. Tusk zniszczył dorobek ostatniej dekady i skazał porty Pomorza Zachodniego na dalszy upadek i pogłębiające się wyniszczenie.

Pozbawione podstaw i nieprawdziwe jest przy tym tłumaczenie nowego resortu infrastruktury, który twierdzi, że alokowanie środków z budowy S3 było wynikiem bierności strony czeskiej, która wyraziła brak woli kontynuowania budowy drogi na swoim terytorium. Nawiasem mówiąc – to charakterystyczne dla rządu D. Tuska, który w sposób bezczelny próbuje wytłumaczyć własną niekompetencję oraz nieudolność, rzekomą winą południowego sąsiada. Takim wyjaśnieniom nie należy jednak absolutnie dać wiary. Normy regulujące budowę dróg transgranicznych przewidują bowiem zasadę, którą można streścić w słowach: „ja buduję, a ty się dołączasz”.

Oznacza ona, że w przypadku podjęcia przez Polskę starań o budowę odcinka S3 do granicy czeskiej, nasi sąsiedzi byliby zobowiązani do rozpoczęcia prac po swojej stronie, dołączając się do przeprowadzonej przez stronę polską inwestycji. Nie ma zatem ryzyka budowy drogi donikąd. O istnieniu tej zasady zdaje się nie wiedzieć polski rząd, a już na pewno nie wie wiceminister w resorcie ochrony środowiska Stanisław Gawłowski, który zanim zacznie pouczać inne osoby, powinien sam zasięgnąć niezbędnej edukacji w tej sferze. Zasadę taką zna natomiast i ją stosuje strona czeska, która obecnie wypatruje rozpoczęcia prac po naszej strony, aby móc się do nich dołączyć. Czesi czekają, nie pierwszy raz zresztą, gdy idzie o budowę tego odcinka S3, nie mogą przecież inwestować w drogę, która może przecież prowadzić donikąd – i ja się im nie dziwię. Dziwię się natomiast D. Tuskowi, że nad polską rację stanu przedkłada partyjne gierki, za które cenę zapłaci cała Polska Zachodnia, w tym porty Szczecina i Świnoujścia.

Marek Gróbarczyk
Poseł do Parlamentu Europejskiego