Inżynier i menedżer, były minister gospodarki morskiej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Ukończył Wyższą Szkołę Morską w Gdyni, studia podyplomowe, a także szereg kursów w zakresie zarządzania i finansów. Pracował na statkach zachodnich armatorów jako oficer, a także w firmach transportowych i budowlanych. Zajmował kierownicze stanowiska w spółkach prawa handlowego. W Kancelarii Prezydenta RP był ekspertem ds. gospodarki morskiej i bezp. energetycznego. Od listopada 2011 r. w kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości (Komitet Polityczny). W PE pracuje już drugą kadencję. Członek ważnej Komisji - Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE). Więcej

Aktualności
fot. kremlin.ru

26 stycznia 2014 • Publikacje • wPolityce.plGazowe kleszcze Putina nad Polską i Europą coraz bliżej. Perspektywa kolejnego porozumienia ponad naszymi głowami

Przyszła prawdziwa zima, a wraz z nią siarczyste mrozy oraz rosnące rachunki za gaz i ogrzewanie. Na co dzień zapomina się, że paliwa energetyczne, takie jak gaz lub ropa, to również wielka geopolityka, walka pomiędzy państwami o wpływy polityczne i gospodarcze, a także kwestia bezpieczeństwa kraju. Wygrywają najsilniejsi, czyli tacy, którzy potrafią zadbać o własne interesy. Kosztami tych sukcesów obciążane są mniejsze państwa, znajdując się przez to w sytuacji uzależnienia od importu surowców energetycznych. Pokazała to w ostatnim czasie Rosja, która nie licząc się z kosztami, wybudowała Gazociąg Północny, którego nitki kończą się w Niemczech. Warto przypomnieć, że jego budowa wpisywała się w wielkomocarstwowe zapędy Kremla oraz jego włodarzy, opierających swą siłę na instrumentalnym traktowaniu dostaw surowców energetycznych, w tym gazu. Poprzez ten zabieg Moskwa może nam w każdej chwili „zakręcić kurek”, bez szkody dla eksportu swojego gazu na rynki Europy Zachodniej.

Z biegiem czasu, po wyłączeniu obecnego gazociągu jamalskiego, do czego Rosja konsekwentnie zmierza, Gazociąg Północny stanie się głównym medium dostarczania gazu w kierunku europejskim. Od tej też chwili tranzyt gazu z kierunku wschodniego może odbywać się bez pośrednictwa Polski i innych krajów Europy Środkowowschodniej. Wymierne tego skutki możemy odczuć już za kilka lat, kiedy to prawdopodobne Rosja, mając niezależne narzędzie przesyłu gazu, zażąda od nas wyższych opłat za swój surowiec. Tak zresztą było ostatnio, przy okazji negocjacji prowadzonych przez D. Tuska i jego koalicyjnego partnera W. Pawlaka, którzy całkowicie skapitulowali i przyjęli warunki podyktowane przez rosyjski Gazprom, skazując nas na coraz wyższe rachunki za gaz i ogrzewanie (płacimy najwyższą cenę za gaz spośród wszystkich państw członkowskich UE). Tuskowi nie przeszkadzało również, że gazociąg budowany po dnie Bałtyku zablokuje rozwój portów w Szczecinie i Świnoujściu, co stało się faktem. W istotny sposób zagraża on efektywności działania gazoportu w Świnoujściu, powstającego z inicjatywy śp. Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego. Z drugiej strony Niemcy zyskały dla siebie pozycję monopolisty, a tym samym gwarancję ogromnych zysków, wynikających z dalszej dystrybucji rosyjskiego gazu do europejskich odbiorców, tworząc bezprecedensowy przykład wywierania politycznego wpływu, przy wykorzystaniu czynników energetycznych. Nie może zatem dziwić, że projekt budowy Gazociągu Północnego był tak mocno wspierany przez kanclerzy Niemiec G. Schroedera, a później A. Merkel. Milczała w tej sprawie również Komisja Europejska, której nie przeszkadzało realne niebezpieczeństwo, jakie stwarza dla ekologii Bałtyku, budowa i późniejsze funkcjonowanie ułożonego na dnie morza rurociągu.

Kilka dni temu, wywodzący się z Niemiec, Komisarz UE ds. Przemysłu Günther Oettinger zakwestionował umowy, jakie Gazprom zawarł z wybranymi państwami południa Europy. W oparciu o te kontrakty ma zostać zbudowany bliźniaczy dla Gazociągu Północnego – rurociąg SouthStream. Istota sprawy polega jednak na tym, że jeszcze nie tak dawno, ten sam Komisarz nie widział problemów i ewidentnych zagrożeń, jakie wiązały się z budową gazociągu na północy Europy. Nie jest przecież żadną tajemnicą, że bez wsparcia niemieckiego rządu oraz Komisarza Oettingera, inwestycja ta nigdy by nie doszła do skutku lub spotkałby się z silną społeczną dezaprobatą. Nawet niemieccy ekolodzy, którzy podważali bezpieczeństwo budowy rurociągu, musieli ustąpić wobec niespotykanej determinacji niemieckiej klasy politycznej oraz lobby gospodarczego.

Obecna sytuacja, jak w soczewce, skupia intencyjność zachowań Berlina, który jeśli jest przekonany, że dana inwestycja będzie korzystna dla niemieckiej gospodarki, potrafi przekonać do swoich racji nawet zazwyczaj niewzruszalną Komisję Europejską.Natomiast jeśli istnieje choć cień zagrożenia dla interesów Niemiec, żarliwie protestuje, żądając posłuchu dla swoich racji. Nie waha się również w takiej sytuacji sięgnąć po aktywność swojego komisarza, który w oparciu o narzędzia przewidziane przez prawo Unii Europejskiej, będzie czynił wszystko, aby świeżo zdobyty monopol gazowy Berlina, został zachowany. Należy bowiem pamiętać, że budowa SouthStream spowoduje, że gaz z kierunku wschodniego może być dostarczany do państw Europy Zachodniej, bez konieczności korzystania z tranzytu niemieckiego. Dla Polski niestety to rozwiązanie i tak niczego nie wnosi, gdyż budowa rurociągów na północy i południu, w sposób jednoznaczny i bezpośredni skutkuje rezygnacją z tranzytu gazu przez nasze terytorium, a także wyznacza konieczność zakupu paliwa od kolejnych pośredników.

Mechanizm ten w sposób jednoznaczny dowodzi, w jaki sposób funkcjonuje obecna geopolityka gazowa i w jak instrumentalny sposób Niemcy potrafią traktować wszelkie dostępne narzędzia, aby tylko osiągnąć swój narody cel oraz chronić i rozwijać narodową gospodarkę. Szkoda, że takiej determinacji nie przejawiają nasze obecne władze. Dla przykładu można przytoczyć nie tak dawną sytuację, w której D. Tusk – w zamian za poklepanie po ramieniu przez kanclerz A. Merkel – w dowód całkowitej kapitulacji, wycofał polski sprzeciw wobec budowy Gazociągu Północnego, świadomie skazując porty Szczecina i Świnoujścia na brak perspektyw dalszego rozwoju, a także uzależniając Polskę od odstaw rosyjskiego gazu oraz konieczność płacenia haraczu za niemiecki tranzyt.

Marek Gróbarczyk