Inżynier i menedżer, były minister gospodarki morskiej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Ukończył Wyższą Szkołę Morską w Gdyni, studia podyplomowe, a także szereg kursów w zakresie zarządzania i finansów. Pracował na statkach zachodnich armatorów jako oficer, a także w firmach transportowych i budowlanych. Zajmował kierownicze stanowiska w spółkach prawa handlowego. W Kancelarii Prezydenta RP był ekspertem ds. gospodarki morskiej i bezp. energetycznego. Od listopada 2011 r. w kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości (Komitet Polityczny). W PE pracuje już drugą kadencję. Członek ważnej Komisji - Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE). Więcej

Aktualności

24 lutego 2014 • Publikacje • wPolityce.plMarek Gróbarczyk dla wPolityce.pl: „sytuacja polskiego rybołówstwa jest alarmująca”

Rząd Tuska surowo karze polskich rybaków

Rybołówstwo pozostaje jednym z podstawowych elementów polskiej gospodarki morskiej. Trudno sobie wprost wyobrazić naszą obecność nad Bałtykiem bez polskich kutrów zakotwiczonych nad brzegiem naszego morza. Po tym zaś, jak rząd Donalda Tuska zlikwidował przemysł stoczniowy, rybołówstwo jest praktycznie jedynie jeszcze funkcjonującą dużą branżą morską w naszym kraju. Obecny rząd z nadzwyczajną konsekwencją dąży do zamknięcia i tej dziedziny gospodarki. Przez ostatnie sześć lat Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w gestii, którego leży rybołówstwo, podejmował szereg działań przyczyniających się do upadku branży. Jedną z pierwszych decyzji rządu Donalda Tuska, zaraz po przejęciu władzy, było wycofanie z Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (unijnego sądu) skargi złożonej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Została ona wywiedziona przeciwko politycznej i bezprawnej decyzji Komisji Europejskiej, zakazującej polskim rybakom dokonywania połowów dorsza. Polski rząd, zamiast podjąć działania na rzecz ochrony rodzimych rybaków, nie tylko nie wziął w obronę polskiego rybołówstwa, ale wręcz rozpoczął nakładanie na nich drakońskich kar. Dzieje się to oczywiście w sytuacji, gdy rybacy np. z Danii czy Szwecji, są objęci szczególną ochroną, zapewnianą im przez swoje rodzime rządy, które stwarzają im dogodne warunki do konkurowania na wodach Morza Bałtyckiego. Kraje to bardzo dobrze wiedzą, że przy niskiej rentowności działalności połowowej, brak należytego wsparcia może się przyczynić do likwidacji przedsiębiorstw i utraty miejsc pracy przez dotychczas zatrudnione w nich osoby. Obecny rząd Donalda Tuska, wbrew logice i praktykom unijnym, wprowadził politykę ciągłego nękania rybaków – przypomnijmy, że w ostatnich pięciu latach polska flota rybacka została skontrolowana przez funkcjonariuszy obecnego rządu aż 11 tys. razy, zaś w tym samym czasie, rząd fiński skontrolował swoich rybaków jedynie 50 razy. Nie chodzi przy tym o to, aby nie przestrzegać prawa, a stosować je w sposób proporcjonalny oraz racjonalny. Nigdy zaś nie może ono być środkiem do zniszczenia przedsiębiorstwa rybackiego, a takich przypadków co roku obserwowanych jest kilkanaście.

Fatalna dystrybucja środków unijnych

Pewnym ratunkiem dla polskiego rybołówstwa miały być środki pochodzące z unijnego programu „Zrównoważony rozwój sektora rybołówstwa i nadbrzeżnych obszarów rybackich 2007 – 2013”. Funkcjonujące w jego ramach instrumenty pieniężne nie spełniły jednak pokładanych w nich nadziei. Co więcej, skrajnie nierozsądna polityka polskiego rządu, na płaszczyźnie wydatkowania środków z tego funduszu, zamiast przyczynić się do rozwoju branży, zdecydowanie ją osłabiła. Stan polskiej floty wymaga bowiem natychmiastowej modernizacji. Ze względu na swoją strukturę wiekową oraz fatalną kondycję techniczną (średni wiek kutra to 43 lata), istnieje potrzeba podjęcia natychmiastowych działań o charakterze modernizacyjnym. Tak się jednak nie stało, gdyż rząd PO-PSL alokował tylko około 2,5 proc. przyznanych środków na oś programu wspomagania rybołówstwa, którego przedmiotem jest rewitalizacja polskiej floty. Oznacza to, że ten obszar, który powinien absorbować największą ilości środków, być głównym celem bieżącej polityki rybołówstwa, stał się najbardziej zaniedbany. Według danych na koniec 2012 r., nie udało się uruchomić płatności z Komisji Europejskiej na około 40 proc. - 50 proc. (w zależności do osi programu) przysługującej Polsce alokacji. Oznacza to, że setki milionów złotych, zamiast trafić do polskich rybaków, wrócą do unijnego budżetu. Druga sprawa to oczywiste nadużycia w zarządzaniu tymi środkami, między innymi przekazywanie pieniędzy na fundacje oraz promocję samej osoby Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Pieniądze, zamiast na unowocześnianie polskiego rybołówstwa, płynęły wartki strumieniem do kieszeni znajomych osób lub zaprzyjaźnionych firm. Te wszystkie nieprawidłowości zostały potwierdzone w raporcie Najwyższej Izby Kontroli. Trzecią sprawą jest jakość wydatkowania przyznanych Polsce środków. W tym względzie głęboko zasmucające jest, że Minister Rolnictwa, zamiast podjąć działania służące restrukturyzacji polskiej floty, umożliwiając jej stworzenie pozycji konkurencyjnej na wodach Bałtyku, przeprowadził eksperyment niestykany na skalę europejską, jakim była trójpolówka. W wyniku tego polskie rybołówstwo znalazło się na skraju upadku i braku perspektyw dla jego rozwoju. Dzieje się to w sytuacji, gdy dla przykładu Hiszpanie wydatkowali około 85 proc. przyznanych im środków unijnych na rybołówstwo, na odbudowę (remonty) starych kutrów i łodzi lub zakup nowych. To w sposób wyraźny pokazuje, że środki unijne można wydawać i efektywnie pod względem ilościowym i z korzyścią dla gospodarki oraz swoich obywateli. Nasz rząd tego ewidentnie nie potrafi!

Połowy paszowe niszczą rodzime rybołówstwo

Inną kwestią, związana z tragiczną sytuacją polskiego rybołówstwa, to kwestia braku możliwości poławiania dorsza. Nie jest to jednak wynikiem braku kwot połowowych, które i tak dla polskich rybaków są bardzo zaniżone. Tym razem rzecz idzie o brak ryby, która nadawałaby się do celów konsumpcyjnych. Znajdujący się w Bałtyku dorsz jest w złej kondycji jakościowej. „Wychudzony dorsz” nie nadaje się do celów konsumpcyjnych. Tragiczny stan tego gatunku jest wynikiem niekontrolowanych połowów paszowych. Polegają one na odławianiu olbrzymiej ilości ryb pelagicznych, czyli śledzia i szprota, które są podstawowym pożywieniem dorsza. Połowy te prowadzone są przez olbrzymie jednostki rybackie, pozostające w dyspozycji takich państw, jak Dania, Szwecja oraz Finlandia. Poławiana w ten sposób ryba nie trafia jednak na stoły, a przerabiana jest na mączkę rybną, wykorzystywaną jako karma dla drobiu. W ten sposób przerwano naturalny łańcuch pokarmowy. Dorsz nie mając pożywienia, ulega degradacji jakościowej i nie nadaje się do sprzedaży na rynkach. W rezultacie polscy rybacy w ostatnim czasie wracają z morza z pustymi sieciami. Paradoksalne jest przy tym, że zgodnie z unijnymi przepisami, działalność drobnego, rodzinnego rybołówstwa obwarowana jest całym szeregiem przepisów i systemem surowych kar za ich przekroczenie. Natomiast wielkie połowy paszowe już takim ograniczeniom nie podlegają i nie są przez nikogo kontrolowane. Tak też wygląda, bardzo cyniczna, unijna metoda ochrony środowiska. Sprowadza się ona do nakładania coraz to nowych obostrzeń na przede wszystkim polskie podmioty, natomiast innym państwo zezwala się na bezkarne lekceważenie unijnego prawodawstwa. Nie może zatem dziwić, że przez ostatnie lata liczba wyładunków ryb w polskich portach zmniejszyła się o 45 proc. względem stanu sprzed roku 2004 – liczby nie kłamią!

Program Prawa i Sprawiedliwości jako jedyna nadzieja dla polskiego rybołówstwa

Zrealizowanie programu Prawa i Sprawiedliwości stanowi dostrzegalną szansę na to, aby ten szkodliwy dla naszego narodowego rybołówstwa stan zmienić. PiS będzie chciało zrealizować politykę rozwoju, która zapewni efektywne wykorzystanie zasobów morza, pozwoli na utrzymanie rodzinnych przedsiębiorstw połowowych oraz zlikwiduje stan dyskryminacji rybaków pływających pod polską banderą. Po pierwsze, dominujące rodzinne gospodarstwa połowowe nie będą objęte systemem kwot połowowych, takimi jak duże kutry rybackie, a kontrola oparta będzie na zasadach określonych w Nowej Wspólnej Polityce Rybołówstwa. Zmodyfikowany zostanie system przyznawania kwot połowowych dla pozostałych jednostek oparty rozwiązaniach stosowanych powszechnie przez większość państw bałtyckich.

Strategia rozwoju polskiego rybołówstwa, za przykładem państw UE, będzie opierać się na wprowadzeniu szeregu udogodnień, zwiększających dochód rybaków i przetwórców, zabezpieczeniu ceny minimalnej oraz wprowadzenia przyjaznych regulacji podatkowych. Ze względu na katastrofalny stan polskiej floty (średni wiek kutrów wynosi obecnie 43 lata), PiS zakłada przeprowadzenie modernizacji floty, poprzez określenie zasad finansowania oraz opracowanie Wieloletniego Programu Modernizacji Polskiej Floty Rybackiej, który będzie opierał się na wprowadzeniu dopłat do modernizacji jednostek pływających. Celem naszego programu jest również zahamowanie niekorzystnych tendencji odchodzenia od zawodu rybaka oraz dążenie do odbudowy i rozwoju polskiej floty rybackiej. Wymaga to stworzenia odpowiednich ram prawnych i ekonomicznych, skonkretyzowanych w Programie Wspierania Działalności Rybackiej. W tym zakresie konieczne jest działanie na dwóch płaszczyznach. Pierwszej, związanej z rozwojem rybołówstwa bałtyckiego i śródlądowego oraz drugiej sferze, odnoszącej się do całkowitej odbudowy rybołówstwa dalekomorskiego. Na tej pierwszej płaszczyźnie niezbędne jest stworzenie właściwych warunków, umożliwiających zapewnienie opłacalnej działalności rybackiej, nie tylko przy zachowaniu oraz unowocześnieniu obecnego stanu polskiej floty, ale również stworzenie wielokierunkowych (ekonomicznych oraz podatkowych) zachęt do jej dalszego rozwoju oraz utrzymania zasobów ilościowych jednostek pływających. Wymaga to przezwyciężenia dyskryminacyjnej polityki wobec polskiego rybołówstwa, płynącej ze strony Komisji Europejskiej.

Konieczne jest wdrożenie odpowiednich mechanizmów umożliwiających rybakom unowocześnienie oraz doposażenie użytkowanych przez nich jednostek pływających, albo też wymianę na nowe, spełniające międzynarodowe standardy bezpieczeństwa oraz zwiększające efektywność połowową. Jest to szczególnie istotne, jeżeli zważy się na argument, że dotychczasowe wykorzystanie środków unijnych skupiało się przede wszystkim na strefie programów miękkich, mających niewiele wspólnego z podtrzymaniem rybołówstwa morskiego i śródlądowego, a w rzeczywistości dąży do jego redukcji, między innymi poprzez szkodliwy system zachęt do złomowania kutrów.

W kontekście nowej unijnej Wspólnej Polityki Rybołówstwa, istotnego znaczenia nabiera stworzenie nowego systemu zarządzania kwotami połowowymi. Musi on przede wszystkim uwzględniać odciążenie drobnych i średnich rybaków od obowiązków biurokratycznych, na rzecz rozliczania kwot połowowych w skali kraju, przy uwzględnieniu połowów dokonywanych przez największe jednostki. Musimy promować rybołówstwo na małą skalę, które w Polsce jest dominującą formą rybołówstwa. Stanowi źródło funkcjonowania wielu rodzin, co powoduje, że wszelkie stanowione w tej sferze akty prawne, powinny być ukierunkowane na odciążenie drobnych rybaków od obowiązków administracyjnych, przy jednoczesnym zagwarantowaniu możliwe otwartego dla nich dostępu do zasobów rybnych.

Niezbędne jest również położenie szczególnego nacisku na elementy prorozwojowe w sferze przetwórstwa rybnego oraz zapewnienia efektywnego systemu dystrybucji poławianych ryb. Funkcjonujące w tej sferze zakłady muszą zostać wpisane w strukturę gospodarczą kraju, zapewniając dostawę surowca oraz ryb przetworzonych na rynek krajowy oraz umożliwiając rozwój eksportu. Możliwe to będzie dzięki stworzeniu programu inwestycyjnego, ułatwiającego zakładanie tego typu przedsiębiorstw. Istotna jest również sfera zachęt podatkowych oraz ekonomicznych, ułatwiających funkcjonowanie tego typu przedsiębiorstw, przy uwzględnieniu częstokroć sezonowego charakteru ich działalności.

Prawo i Sprawiedliwość opowiada się również za stworzeniem odpowiednich programów stymulujących rozwój polskiej floty dalekomorskiej. Muszą być przy tym uwzględnione nasze narodowe postulaty, związane z respektowaniem historycznych praw do połowów na morzach i oceanach. Nabywa to szczególnego znaczenia w związku z potrzebą zlikwidowania olbrzymich dysproporcji, panujących w UE w zakresie rybołówstwa dalekomorskiego. Zawierane przez UE z krajami trzecimi umowy międzynarodowe muszą uwzględniać i zabezpieczać interesy polskiej floty dalekomorskiej, tak aby przywrócić możliwości konkurencyjnego jej funkcjonowania na rynku połowów poza strefą Morza Bałtyckiego.

Marek Gróbarczyk