29 marca 2014 • Publikacje • prawy.plDziałania Komisji Europejskiej poważnie zagrażają niezależności energetycznej Polski
Mamy do czynienia z kolejnym porozumieniem niemiecko–rosyjskim ponad naszymi głowami. Premier Donald Tusk oczywiście milczy, posłusznie wpisując się w niemieckie plany.
Budowa gazociągu Nord Stream na dnie Morza Bałtyckiego pozostaje najpoważniejszym zagrożeniem dla niezależności energetycznej Polski. Rosja zyskała bowiem możliwość eksportowania swojego gazu na zachód Europy, z całkowitym pominięciem naszego kraju. Już obecnie, praktycznie w każdej chwili, Kreml może wstrzymać dostawy gazu do Polski, bez uszczuplenia przesyłu do Niemiec. Sytuacja ta jest wynikiem porozumienia, które zostało zawarte pomiędzy konsorcjami z Niemiec i Rosji. Milczała wtedy, wykonując dyrektywy Berlina, Komisja Europejska; milczał, co najbardziej skandaliczne, sam premier polskiego rządu – Donald Tusk, który na jednej z konferencji prasowych, publicznie stwierdził, że gazociąg po dnie Bałtyku nie jest zagrożeniem dla polskich interesów. Za takie zaniechania powinien on ponieść stosowną odpowiedzialność i miejmy nadzieję, że taka sytuacja będzie mogła mieć miejsce w przyszłości. Nie można bowiem przejść obojętnie wobec narażania Polski na poważne i aktualne zagrożenie w sferze dostaw surowców energetycznych.
Obecnie mamy jednak do czynienia z równie niepokojącym wydarzeniem, o którym się powszechnienie nie mówi, a które będzie miało kolejne poważne konwencje dla zachowania suwerenności energetycznej Polski. Podobnie, jak w przypadku Nord Stream, wszystko jest objęte cichym porozumieniem pomiędzy koncernami z Niemiec i Rosji. Rzecz dotyczy gazociągu OPAL, który wzmocni pozycję Gazpromu w dostawach gazu do Europy z pominięciem Polski i Ukrainy. Gazociąg ten liczy sobie 470 km i biegnie na terenie Niemiec, na wysokości granicy z Polską. Jego północna część połączona jest z gazociągiem Nord Stream, a na południu powiązany jest z siecią czeską, skąd gaz może być przesyłany do Austrii, na Słowację, a nawet do południowych Niemiec. Innymi słowy, niedawno wybudowany z pominięciem polskich interesów gazociąg Nord Stream (jego zdolność przesyłowa to 55 mld m sześc. rocznie), zostanie podłączony do systemu gazowego Europy Zachodniej.
Stało się to już i tak sferą faktu, gdyż w ostatnim kwartale 2013 r. zakończono budowę gazociągu NEL, który łączy się z Gazociągiem Północnym, a następnie jego nitki – usytuowane wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego – zaopatrują w paliwo gazowe zasadniczo całe północne Niemcy (na poziomie 20 mld m sześc. gazu rocznie). Gazociąg OPAL również umożliwi wyminięcie tranzytowej pozycji Polski, z oczywistym dla nas skutkiem.
Okazuje się przy tym, że na europejski rynek gazowy, który jest elementem gwarantującym suwerenność gospodarczą poszczególnych państw, bardzo silnie i w bezpośredni sposób wejdzie kapitał rosyjski. Jeszcze bowiem do niedawna udziałowcami w spółce będącej operatorem gazociągu OPAL były zarówno firmy niemieckie, jak i rosyjski Gazprom. W oparciu jednak o umowę z grudnia 2013 r. rosyjski koncern przejął wszystkie udziały w dotychczas niemieckiej spółce Wingas. W ten sposób Kreml uzależnił od swojej woli nie tylko dostawy gazy, ale również już nawet jego transport na terenie państw europejskich.
Wpływy rosyjskie są tym większe, że Gazprom mógł dotychczas korzystać jedynie z połowy mocy przesyłowych gazociągu OPAL, co oznacza, że druga połowa musiała być wykorzystywana na tłoczenie gazu, który nie pochodził od tego dostawcy. Sytuacja jednak w najbliższym czasie ulegnie zmianie, albowiem w listopadzie 2013 r. niemiecki Federalny Urząd ds. Sieci (Bundesnetzagentur) przyznał zależnemu od Moskwy koncernowi prawo do przesyłu gazu na poziomie 100 proc. mocy przesyłowych. Koncesja ta została przyznana Gazpromowi na wyłączność. W rezultacie tylko ten gaz będzie tłoczony za pośrednictwem OPAL’a.
Liczby obrazujące taki stan rzeczy są wręcz porażające. Podjęte decyzje spowodują powiększenie ilości przesyłanego gazu z dotychczasowych 18 do 36 mld metrów sześciennych rocznie. Konsekwencje takiego stanu rzeczy są dla Polski i Ukrainy, czyli krajów tranzytowych, wprost porażające i stawiają pod znakiem zapytania możliwość zapewnienia ich niezależności energetycznej w najbliższym czasie.
Zwiększenie zdolności przesyłowych gazociągu OPAL oraz jego bezpośrednie powiązanie z gazociągiem Nord Stream, jednoznacznie przesądza o wyeliminowaniu pośrednictwa dotychczasowych krajów tranzytowych, w tym przede wszystkim Polski, a przez to otwiera drogę do eskalacji żądań ekonomicznych (Gazprom może dyktować wyższe ceny), umożliwiając również wszelkie formy energetycznego szantażu, z odcięciem dostaw gazu włącznie.
Zgodnie z regulacjami prawa unijnego, na przejęcie przez Gazprom 100 proc. udziałów w gazociągu OPAL, zgodę musi wyrazić Komisja Europejska, która – jak do tej pory – ogranicza się do komunikatów o „dogłębnym wyjaśnieniu sprawy”.
Podobnie stanowiska napływały z jej strony w okresie budowy gazociągu Nord Stream, co pozwala przypuszczać, że również i w tej sprawie, unijny organ postąpi zgodnie z linią wytyczoną granicami porozumienia przedsiębiorstw rosyjskich i niemieckich. Oczywiście, jak w tamtym przypadku, umowa ta została zawarta ponad naszymi głowami i w sposób całkowicie sprzeczny z założeniami europejskiej polityki energetycznej. Przepisy tzw. trzeciego pakietu energetycznego zakładają między innymi, że spółka będąca właścicielem gazociągu lub podmiot od niej zależny, nie mogą jednocześnie nim zarządzać.
Ponadto dostęp do infrastruktury przesyłowej musi być zagwarantowany wszystkim zainteresowanym na zasadach równości, wyłączając pozycję monopolistyczną któregokolwiek z nich. Infrastruktura przesyłowa powinna być zatem dostępna dla wszystkich uczestników rynku, czyli po prostu otwarta dla różnych dostawców i odbiorców. Zakłada się pełną solidarność państw UE w odniesieniu do gospodarowania surowcami energetycznymi i sieciami ich przesyłu.
Niedopuszczalne są uwarunkowania, w których całokształt przesyłu będzie opanowany przez jednego z dostawców gazu, a taka sytuacja pojawia się w odniesieniu do gazociągu OPAL. Prawo unijne jest jednak w tej sferze głęboko niekonsekwentne, upoważnia bowiem Komisję Europejską do wyrażania zgody na odstąpienie od wskazanych zasad.
Mając na uwadze doświadczenia z budową Gazociągu Północnego, można tylko przypuszczać, jaka będzie decyzja w tej sprawie. Potwierdzeniem negatywnej prognozy w tym zakresie niech będzie okoliczność, że w 2009 r. Federalny Urząd ds. Sieci, już raz przyznał rosyjskiemu Gazpromowi wyłączność na połowę mocy przesyłowej gazociągu OPAL, co stanowiło poważny wyłom w zasadach europejskiej polityki energetycznej. Decyzja ta, bez jakiegokolwiek sprzeciwu, została potwierdzona i zaakceptowana przez Komisję Europejską. Bruksela wykonała tym samym to, co uzgodniły między sobą koncerny niemieckie i rosyjskie, uzależniając Europę jeszcze bardziej od dostaw gazu z kierunku wschodniego.
W obecnie omawianym przypadku wydaje się, że spodziewane rozstrzygnięcie Komisji Europejskiej będzie sprzyjało interesom Kremla, a nie ochronie obszaru europejskiego, w tym również Polski. Głęboko zasmucająca jest przy tym całkowita bierność Donalda Tuska, który nawet słowem nie zająknął się wobec ewidentnego zagrożenia, jakie niesie dla nas zmiana struktury właścicielskiej gazociągu OPAL. Jego rząd w tej sprawie milczy, tak również, jak milczał w odniesieniu do budowy Gazociągu Północnego.
Pozostaje pytanie – w czyim interesie i kto zyska na tym milczeniu? Na pewno nie Polska!
Marek Gróbarczyk
Poseł do Parlamentu Europejskiego