Inżynier i menedżer, były minister gospodarki morskiej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Ukończył Wyższą Szkołę Morską w Gdyni, studia podyplomowe, a także szereg kursów w zakresie zarządzania i finansów. Pracował na statkach zachodnich armatorów jako oficer, a także w firmach transportowych i budowlanych. Zajmował kierownicze stanowiska w spółkach prawa handlowego. W Kancelarii Prezydenta RP był ekspertem ds. gospodarki morskiej i bezp. energetycznego. Od listopada 2011 r. w kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości (Komitet Polityczny). W PE pracuje już drugą kadencję. Członek ważnej Komisji - Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE). Więcej

Aktualności

8 lutego 2015 • W regionie • RzeczpospolitaDuda startuje mocno. Jak Lech Kaczyński w 2005 r.

Pierwsza od dziesięciu lat konwencja PiS przygotowana z tak dużym rozmachem, osiągnęła swoje cele: mobilizację działaczy i przekonanie komentatorów, że partia poważnie traktuje kandydaturę Andrzeja Dudy

To była impreza totalna. Konwencja Dudy była wyreżyserowana, nie tylko jeśli chodzi o główny przekaz na scenie. Gadżety rozdawane działaczom, przyjazd autobusem rodzimej produkcji, czy ofensywa w internecie. To standard w kampaniach na świecie. Dotąd w Polsce sięgała do tych wzorców jedynie PO.

Dziś PiS udowodniło, że może z nią konkurować. Co jest o tyle znaczące, że to ta partia jako pierwsza, już w 2005 r. zaszczepiła ten typ imprez w Polsce. Taka była inauguracja kampanii prezydenckiej Lecha Kaczyńskiego. Adam Bielan, który odpowiadał za tamtą imprezę, dziś jako jeden z liderów Polski Razem, był gościem PiS na sali. Po konwencji przyszedł do dziennikarzy. Przekonywał, że dawno nie widział tak świetnie zorganizowanej partyjnej imprezy.

PiS miało dziś utrudnione zadanie. Trudno jest przyciągnąć uwagę, gdy tak skromny jest udział lidera. Jarosław Kaczyński ograniczył się do zajęcia honorowego miejsca na sali. O tym jak mozolnie jest przebić się bez swojej najbardziej charyzmatycznej postaci, dobrze wie PO, po tym jak Donald Tusk wyjechał do Brukseli.

Ale starannie wyreżyserowana oprawa pozwoliła odpowiednio zbudować napięcie. Andrzej Duda nie zawiódł zaś w swoim wystąpieniu. Pokazał twarz, z której wielu obserwatorów sceny politycznej go nie znało. Mówił z pasją i przekonaniem. Nie zawiódł nadziei, rozemocjonowanej jego efektownym wejściem i bogatą oprawą, sali.

Można mieć pretensje, że mówił więcej o zadaniach rządu, a mniej o polityce zagranicznej i obronności, czyli prerogatywach głowy państwa, a także dziedzinach, w których bardzo dobrze czuje się obecny prezydent. Ale znamienny jest fakt, że dużo większą uwagę komentatorów przyciągnął styl. Wielu zauważyło, że w przeciwieństwie do Bronisława Komorowskiego wczoraj, Duda mówił bez kartki, z dużo większym zaangażowaniem.

Ale ta konwencja to nie tylko jego sukces. To był chrzest dla sztabu kandydata, który rodził się w bólach, przysparzając Dudzie kłopotów na starcie kampanii. Jego szefowa Beata Szydło zaskoczyła pełnym dystansu przemówieniem, którym kilkukrotnie rozbawiła salę. To ona wzięła na siebie ryzyko finansowe, uruchamiając tak duże środki kilka miesięcy przed wyborami.

Szef struktur Joachim Brudziński zadbał o godną oprawę. Na konwencję przyjechało tylu działaczy, że PiS musiało wynająć jeszcze jedną salę. To jego ludzie odpowiadali za wiele ważnych aspektów, jak np. szef partyjnej młodzieżówki Paweł Szefernaker, który kieruje zespołem internetowym.

Rzecznik Marcin Mastalerek pokazał zaś, że potrafi sprawnie zarządzać medialnym przekazem. Przygotowanie pomysłu, scenariusza i przekonanie partii do tego typu konwencji to jego najbardziej spektakularny, zdany partyjny test. Między czołowymi postaciami w kampanii PiS jest dobra współpraca. Dziś widać jak w tej partii brakowało gry zespołowej.

To zamyka usta partyjnym malkontentom. Dziś nikt już nie powie "Hofman wróć", przywołując poprzedniego rzecznika. W PiS będą się teraz uważnie przyglądać prezydenckim sondażom. Jeśli trafili, to w nich za kilka tygodni pojawi się efekt. To ostatni moment by ich kandydat dogonił notowania swojej partii.